poniedziałek, 23 lipca 2012

Hej ;)
Przepraszam wszystkich czytelników mojego bloga, ale niestety następny rozdział będzie dopiero 1 sierpnia. To ze względu na to, że nie mam aktualnie internetu i nie dam rady dodać nowego rozdziału. Obiecuję jednak, że Wam to wynagrodzę. ;)

sobota, 21 lipca 2012

Rozdział 4

Cześć.
 Chciałam przeprosić, ale ten rozdział nie wyszedł najlepiej & jest krótki
Dedykuje go Kylie, która dalej nie znalazła nazwy programu, o który prosiłam. haha <3
Bez zbędnych formalności, czy czegoś tam, oto rozdział:
(oczywiście bardzo proszę o komentarze , za które chciałam podziękować wszystkim, którzy je tutaj dodają) nie spodziewałam się, że aż tak mile odbierzecie moją yy twórczość? - haha. powinnam rozszerzyć swój słownik, bo czasami brakuje mi odpowiednich określeń. :D
ostrzegam, wyszedł niczym flaki z olejem ... brak weny & pomysły :C


Nie miałem ochoty biegnąć za Zaynem i pytać, gdzie zamierza się udać, bo sam musiałem wracać na własne zajęcia i przejmować się swoimi własnymi sprawami. Ciekawe jak źle odbierze moja rodzicielka fakt, iż jej synek bił się w szkole. Wolałem o tym nie myśleć, bo tylko utwierdzało mnie to w przekonaniu, że to nie był najlepszy pomysł uderzyć Malika w zatłoczonym korytarzu. Może gdyby nie było dyrektorki to … nie, lepiej że interweniowała, bo gdyby Zayn się podniósł, stłukł by mnie na kwaśne jabłko.
Wszedłem do sali, w której od dobrych kilku minut trwała lekcja. Kiedy tylko uchyliłem drzwi słysząc charakterystyczne dla tej sali skrzyp nawiasów, poczułem, jak wszystkie pary oczu są skierowane w moją stronę. Zamknąłem jak najciszej drzwi i zasiadłem na swoim miejscu, obok Liama. Oczywiście nie obyło się bez komentarzy na temat spóźniania się na lekcje ze strony nauczyciela. Chyba jako jedyny spośród całej szkoły, nie wiedział, że uderzyłem Zayna Malika. Liam nadal był zły na mnie za tą całą sprawę. Tak Liam, wiem. Jestem idiotą i teraz przez ten cały tydzień będę się męczył zostając po lekcjach i sprzątać razem z chłopakiem, który na pewno ma ochotę mnie za to zabić i jeszcze ponad to wszystko, jest to osoba, którą chciałbym unikać z powodu niemiłej nocy spędzonej z nim sam na sam. Władowałem się w niezłe bagno. Po chwili zauważyłem jak kilka dziewczyn odwraca się w moją stronę i coś szepczą.
            -Ejj, Niall. W końcu ktoś mu dokopał – uśmiechnęła się w moją stronę słodziutka blondynka. Swoją drogą jest inna niż te wszystkie puste dziewczyny z tapetą na twarzy i toną błyszczyku na ustach. Jest naturalna o pięknych, szmaragdowych oczach i dołeczkami w policzkach. Odwzajemniłem uśmiech i patrzyłem jak poprawia kosmyk włosów, który lekko opadał na jej twarzyczkę i odwraca się z powrotem na swoje miejsce. Ojj Niall, znalazłem dobry powód tej bójki. Wytłumaczyłem szybko Liamowi co będę musiał robić przez najbliższy tydzień zanim zadzwonił dzwonek i szybko zmyłem się na korytarz, by móc oszczędzić sobie kazań na temat, jakiż to był głupi pomysł. Zdaję sobie z tego sprawę, ale teraz to nie ma znaczenia, gdy przechodząc przez korytarz wszyscy szczerzą się w moją stronę i witają się ze mną… Witaj szkoło – nadchodzę !
           
~***~
           
            Lekcje minęły z jakieś pięć minut temu a ja siedzę na korytarzu i rozglądam się na wszystkie strony, by dostrzec Malika. Mieliśmy już dzisiaj odpokutować za nasze grzechy sprzątając po lekcjach. Okey, tylko za to, że ja go uderzyłem, ale mógł nie gadać na mnie tych wszystkich bzdur. Na szczęście i tak ucichły. Zayn, gdzie jesteś! Ywww, ile już tutaj jestem, 10 minut? O brawo, jeszcze lepiej - dyrektorka idzie w moją stronę.
            -Gdzie Zayn? –  spytała najwyraźniej nie mogąc znaleźć naszej zguby. Rozejrzałem się ostatni raz po korytarzu i pokazałem ruchem ramion, iż nie mam pojęcia, gdzie się znajduje.
            -W takim razie obaj będziecie płacić za głupotę jednego – rzekła w moją stronę najwidoczniej zdenerwowana – Przedłużam wam karę o tydzień – jej głos był stanowczy, wolałem się nie sprzeczać wiedząc, że może zmienić decyzje. Oczywiście na gorsze - mogła jeszcze bardziej przedłużyć, czego bym nie przeżył, bo dwa tygodnie z Zanem to i tak jest stanowczo zbyt długo, lub dodać do sprzątania całej szkoły, zapewne zmywanie czy gotowanie w szkolnej stołówce. ZAYN GŁUPKU! Zatłukę cię jak spotkam. Mówię poważnie. Chociaż lepiej żeby ktoś asekurował całe to zajście, bo gdyby to on przejął kontrolę.. nie chcę wiedzieć co by było ze mną. Przytaknąłem zrezygnowany głową .
            -Wracaj Niall do domu, jutro chcę widzieć tutaj ciebie i Zayna, jak nie to dodam kolejne kilka dni, albo od razu cały miesiąc. Ma się to więcej nie powtórzyć – przełknąłem gule w gardle i wstałem z małej ławki na korytarzu strzepując niewidzialne pyłki z koszuli i poprawiając ją tym samym. Ze spuszczoną głową wyszedłem ze szkoły uprzednio zarzucając plecak na ramię. Wziąłem głęboki oddech uspokajając nadszarpane nerwy i udałem się w stronę mojego domu oddalonego o zaledwie 15 minut drogi stąd. Rozmyślałem cały czas, co by się stało, gdybym go udusił. Tak, gdybym to zrobił, bo w następny tydzień szykuje się niezła impreza u znajomego i pomimo mojego strachu przed jakąkolwiek zabawą, zapewnili mnie, że będzie świetnie i w ogóle extra … tylko musiałem się upewnić, czy Zayn jest zaproszony. Raczej nie powinien się zjawić, ale miałem lekkie obawy. Teraz już wiem, że albo nie będzie mnie na tej imprezie, albo przyjdę, gdy już będzie trwać w najlepsze i jako jedyny będę trzeźwy.. oczywiście do pewnego momentu. Mogłem rozmyślać nad tym w nieskończoność, ale w końcu dotarłem pod drzwi mojego domu. Wszedłem zamykając za sobą drzwi, rzucając plecakiem i zdejmując szybko buty, gdy na wejściu było czuć piękny zapach dochodzący z kuchni i dźwięk krzątającej się mamy. Znalazłem się tam wręcz w trybie natychmiastowym, by przywitać mamę całując w policzek i zasiadając przy stole. Uśmiechnęła się w moją stronę – no tak, nie wiedziała o żadnej bójce, która miała miejsce w szkole. Nie wiem, kiedy jej to powiem, ale jak na razie nie będę psuł takiego dobrego nastroju. Przyszykowała moje ulubione ciasto czekoladowe. Chyba naprawdę chce, bym nigdy nie zrzucił ten nadmiar tłuszczyku, którego staram się maskować pod luźnymi podkoszulkami czy zesuwając swetry. Już dawno chciałem zacząć chodzić na siłownię, lecz często brakuje mi czasu. Najwyraźniej muszą wystarczyć mi serie brzuszków rano i wieczorem, które i tak nie wystarczą po tych posiłkach, jakie jadam. Ukroiłem gruby kawałek ciasta ciesząc się jego smakiem i jednocześnie brudząc swoja podkoszulkę. Tak Horan, ty to zawsze jadłeś niczym pięcioletnie dziecko. Kiedy sprzątnąłem wszystkie okruszki z talerza podziękowałem i wybiegając po schodach schowałem się w swoim pokoju. Poczułem wibracje w kieszeni a kiedy wyjąłem telefon na wyświetlaczu widniał nieznany mi numer. Odebrałem szybko wiadomość ‘ Cześć. Chyba nie przeszkadzam? Chciałbyś się może spotkać za kilka minut pod moim domem, by przejść się na lody włoskie? Alyson Xx   Alyson? – pomyślmy.. która to? Aaa tak! Jestem genialny, to ta blondyneczka która odezwała się do mnie w trakcie lekcji. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej zgodziłem się. Uprzednio zmieniając pobrudzone ubrania i poprawiając włosy wybiegłem z wielkim bananem na twarzy informując rodzicielkę o moim spotkaniu. Cieszyłem się tak samo bardzo, jak wskazywał na to mój ogromny uśmiech.     
Kiedy byłem już na miejscu czekała na mnie na schodkach przy jej domu. Uśmiechnęła się promiennie ukazując urocze dołeczki w policzkach i wstała poprawiając kremową sukienkę. Otworzyłem furtkę niczym dżentelmen na co cichutko się zaśmiała. Ująłem jej zgrabną dłoń splątując nasze palce razem i ruszyliśmy w stronę budki z lodami włoskimi. Przez całą drogę rozmawialiśmy śmiejąc się z błahych rzeczy, które ostatnimi czasy działy się w szkole. Kiedy znaleźliśmy się na miejscu zamówiliśmy dwie porcje o tym samym smaku – truskawkowym. Oboje wielbimy ten smak, na ogół nic nadzwyczajnego, ale wystarczyło by wywołać kolejny uśmiech na naszych twarzach. Muszę przyznać, że ta dziewczyna poprawiła mi humor. Odprowadziłem ją pod jej dom, który mówiąc szczerze nie znajdował się w przyjemnej dzielnicy. Jako jedyny wyróżniał się zadbanym ogrodem, kiedy to w innych dominowała szara barwa traw i tylko gdzieniegdzie posadzone były drzewa, chyba jako jedyne nadawały kolor. Ja sam bałbym się tutaj mieszkać, choć może to wszystko tylko stwarza pozory niebezpiecznej okolicy, ja uważałem, iż sąsiedzi nie są tutaj zbytnio mili. Wychodziłem właśnie z tej uliczki, gdzie w pewnej chwili spostrzegłem znaną mi postać siedzącą na jednym ze schodków opuszczonej kamienicy. W ręku trzymała ona papieros i gdy za każdym kolejnym razem wpuszczała gęsty dym do swoich płuc, na twarzy widniał przez pewien moment spokój i ukojenie, by po chwili znów można było dostrzec pełne zmartwienia i obawy spojrzenie. Nie, nie patrzył na mnie. Spoglądał w dal na zachodzące słońce. Kiedy przerwał palić zgniótł i wyrzucił za siebie niedopałek, by następnie stanąć na równe nogi i pójść w moją stronę. Zamarłem, gdy spostrzegłem, że jego wzrok odnalazł moją osobę. Zresztą czy to dziwne, skoro stoję tak na chodniku obserwując go przez ten cały czas.
            -Co tutaj robisz? – uprzedziłem go zadając jako pierwszy pytanie. Widziałem, że sam zamierzał zrobić to samo. Stanął przede mną z założonymi rękami opierając się o zardzewiałą i otwartą w połowie bramę.
            -Czy to ważne? A teraz ty, dlaczego się mi przyglądałeś przez ten cały czas? – brawo Horan, jednak było cię widać. Postanowiłem nie dać po sobie tego poznać, że zmieszałem się na jego słowa a dokładniej na brak sensownych wymówek.
            -Dlaczego uciekłeś ze szkoły? Przez ciebie mamy kolejny tydzień zostawać w niej i ją sprzątać. – postanowiłem nie odpowiadać na poprzednie pytanie. Spojrzałem w jego ciemne oczy, dopiero teraz zauważając ich głębię. Jakie to głupie Horan. Pewnie… masz rację, gap się na chłopaka, gdy przed chwilą byłeś na randce z Alyson… chyba, że tego randką nie można nazwać. W każdym razie miłe spotkanie z uroczą dziewczyną. Nastolatek wyrwał mnie z moich rozmyślań. Prychnął kiwając głową z dezaprobatą i spuszczając tym samym wzrok na ziemię.
            -Wkurwiłeś mnie wtedy – powiedział bez żadnych emocji w głosie. Chyba zbyt bardzo przyjął do siebie moja słowa. No tak, raczej nikt nie chciałby być nazwany ‘pedałem’, ale bez przesady Malik, żeby moje nic nie znaczące zdanie wyprowadziło cię z równowagi. Przecież w końcu nie przejmujesz się opinią innych. Odetchnąłem ciężko nie wiedząc jak wybrnąć z tej sytuacji: mam go przeprosić? Nie wiedziałem jak się za to zabrać.
            -Słuchaj, to nie tak, że .. – musiałem zebrać myśli. – zresztą nieważne – machnąłem ręką dając znak, że to już nieważne. Chciałem zakończyć tą krępująca rozmowę, jednak Zayn nie podzielał mojego pomysłu.
            -Nie no słucham. Chciałbym wiedzieć co jeszcze o mnie myślisz. – chyba był lekko podenerwowany. Przełknąłem gule w gardle, chcąc się odezwać, jednak mulat kontynuował swoją wypowiedź – że skoro jestem inny to pewnie, miej prawo ze mnie szydzić.
            -Zayn! To nie tak! – wrzasnąłem w jego twarz – po pierwsze mogłeś nie mówić na mnie tych wszystkich bzdur, a po drugie – ponownie próbowałem przełknąć gule i ponownie bez żadnych rezultatów. Odwróciłem wzrok od oczu nastolatka, w których szczerze mówiąc lekko się zatraciłem i kontynuowałem swoją wypowiedź – a po drugie to… mogłeś tego nie robić – wiedział o co mi chodzi. Chyba każdy zdążyłby się zorientować. Chłopak zaczerpnął powietrze ustami i głośno odetchnął.
            -Idź już Horan. – powiedział zrezygnowanym tonem.
            -Mam nadzieję, że przynajmniej jutro zostaniesz po lekcjach Nie mam zamiaru ani najmniejszej ochoty dostawać kolejny tydzień przez twoją lekkomyślność. – starałem się jak tylko mogłem powiedzieć opanowanym tonem i siliłem się by brzmiało to w miarę delikatnie. Chyba nie przejął się najmniejszymi moimi staraniami, bo zapatrzył się w jeden punkt usilnie nad czymś myśląc. – Zayn , słyszysz? – spytałem i machnąłem ręką, by oderwać go z transu.
            -Idź już serio, Niall – powiedział to wymijając mnie i idąc w przeciwnym kierunku niż ja.

czwartek, 19 lipca 2012

Rozdział 3

 Heyy ^.^
Oto kolejny rozdział . Mam nadzieję, że się spodoba i nie zanudzam dłużej . ;)
Chciałabym prosić jeszcze o komentarze, które motywują do dalszego pisania, jakkolwiek banalnie to brzmi :3
aa i tak, oto blog, który polecam całym swoim serduchem :
  http://shouldletyougo.blogspot.com/p/rozdziay.html   <3
Miłego czytania

 No chyba sobie żarty robi! Chociaż nie powiem, nie mogłem o nim zapomnieć i już nawet nie chodzi o tą noc. Przez cały czas wpatrywałem się w niego jak w jakiś obrazek. Na pewno musiał to zauważyć, zresztą już dwa razy mnie na tym nakrył. Zmiąłem natychmiast kartkę i wyrzuciłem do kosza znajdującego się tuż za mną. Wyglądałem przez okno, by Zayn nie zorientował się, że to jemu poświęcam całkowicie uwagę na tej lekcji. Po chwili znów dostałem małą karteczkę. Och, romantyczne … bardzo … czujecie sarkazm, no nie? Otworzyłem ją ukrywając swój aktualny stan – czyli ciekawość. ‘ Przyznaj, że podobało Ci się . odp ;) ’ ŻE CO PROSZĘ?! No chyba raczej NIE! Naprawdę wielce podobała mi się noc w której zostałem zmuszony do stosunku z mężczyzną. Taaak, pewnie tak teraz sobie myślał. Zdecydowałem, że nie odpiszę. Nie dam mu tej satysfakcji. Łohoh, taa Horan mistrz. Dokładniej to wzbudziłoby tylko podejrzenia u Liama, a tego raczej nie chciałem. Ponownie zmiąłem kartkę i wróciłem do lekcji a bardziej do wyglądania przez okno. Ćwiczyły tam nasze cheerlederki, więc miałem na co popatrzeć, bo w przeciwieństwie do szanownego Zayna Malika nie jestem gejem. Chyba… NIE! Ja na pewno nim nie jestem, ani Bi. Poczułem jak Liam szturchnął mnie łokciem wskazując na kolejną karteczkę od mulata. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej wyrzuciłem ją bez uprzedniego zaglądania do środka i trochę podenerwowany całą tą sytuacją postanowiłem wrócić do wyglądania przez okno, by opanować swoje nerwy. Do końca lekcji nie dostałem już żadnej kartki od Zayna – przynajmniej obyło się bez morderczego spojrzenia Liama, który od samego początku bacznie przyglądał się całemu zajściu. W końcu Zayn, Zayn Malik – czarny charakter zajmujący pozycję lidera z typowym szkolnym gangu. Pisze ze mną – Niallem Horanem – chłopakiem, który jest niczego nie wyróżniającym się sobie nastolatkiem. Tylko dzięki Eleanor byłem bardziej zauważalny w tej szkole. Wracając do naszego Bad Boya, czy tylko ja zauważyłem ten fakt, iż mulat przy loczku jest … inny? Tak, kiedy jest sam z Harrym nie ukrywa się pod maską bezuczuciowego terrorysty. Czyżby złe towarzystwo tak na ciebie Zaynie wpływa? Horan, weź się opanuj człowieku, za dużo myślisz.. Tak , zdecydowanie za dużo.
Nadszedł w końcu upragniony dzwonek na przerwę. Co prawda długo oczekiwanego przez moją osobę. Zabrałem wszystkie swoje rzeczy z ławki i włożyłem, chociaż lepszym określeniem byłoby wrzuciłem, do plecaka po czym natychmiast wyszedłem z sali. Do końca dnia starałem się unikać rozmowy z Liamem oraz szanownego pana Malika, choć z tym drugim było o wiele prościej. Nie, że Liam zadręczał mnie swoimi prośbami to, bym mu odpowiedział w końcu na jego pytanie, tylko po prostu Zayna gdzieś wcięło. Od tak sobie zniknął. Przez kolejne przerwy nigdzie go nie mogłem dostrzec, przez co byłem lekko zaniepokojony. Boże Horan, przecież go unikasz i nagle się o niego martwisz.

~***~
         Kolejny tydzień bezsensownych zajęć w szkole ociekał monotonią. Zawsze to samo. Miałam ochotę rzygać już z tego powodu. Liam na szczęście już dawno pozostawił temat widząc, że nie miałem najmniejszej ochoty opowiedzieć co się stało. Nie pałałem się opowiedzieć mu, jak to zostałem bezkarnie wykorzystany przez chłopaka, z którym widujemy się w szkole. Więc pewnie teraz interesuje was, co z Zaynem? Zachowuje się tak, jak przedtem. Nie zwraca na mnie najmniejszej uwagi, jakby to co robiliśmy, albo bardziej to co on mi zrobił pomimo moich sprzeciwów, było czymś absolutnie normalnym. Widząc jego zachowanie nawet ja powoli wracałem do poprzedniego życia, który nijak mi się nie podobał, ale było już o wiele lepsze niż całodobowe zawracanie sobie głowy Zaynem. Pomimo kilku niewyjaśnionych spraw m.in. kto ozdobił pięknym napisem moją szafkę, wszystko wracało do normy. Napis ten został zamalowany farbą w innym odcieniu zieleni niż kolor szarki, przez co nadal przypominał mi, iż widniało tam słowo ‘pedał’.  Ale lepsze to niż nic. Nagle z moich rozmyślań wyrwał mnie głos przyjaciela.
            -Niall – powiedział zachrypniętym głosem zatrzymując się tuz przede mną – dlaczego nic nie powiedziałeś mi o Zaynie? – spytał z lekkim rozczarowaniem, który zdawał się dominować w głosie szatyna. Serce momentalnie stanęło mi w gardle a po moim ciele przechodziła raz fala gorąca, zaś następnym razem zimna. W mojej głowie gromadziło się coraz więcej pytań, którymi miałem obsypać Liama oraz niepokój z nimi związane. Otworzyłem usta, by odpowiedzieć pytaniem na pytanie, nad którym długo myślałem analizując wszystkie ‘za’ i ‘przeciw’, przecież w końcu nie miałem pewności, czy nastolatek wie wszystko, czy zna skrywaną prawdę. Stałem jeszcze przez chwilę z nieokreśloną miną twarzy, aż zdołałem wydusić z siebie kilka, chyba najbezpieczniejszych słów. Chciałem mieć pewność, czy aby na pewno wie wszystko.
            -Czego się dowiedziałeś? – stałem obserwując reakcję Liama, który z minuty na minutę był bardziej podenerwowany.
            -Jak to czego?! Niall, dlaczego mi tego nie powiedziałeś? – krzyknął w moją stronę. Wkurzony Liam to naprawdę rzadkie zjawisko. Spojrzałem w jego ciemne oczy, by dotarło do mnie, że i również kojące tęczówki przyjaciela są przepełnione gniewem. Przytłaczał mnie jego wzrok, zwyczajnie w świecie się wstydziłem. Oparłem się o ścianę spuszczając głowę a ręce chowając do kieszeni granatowej bluzy. Przełknąłem gulę w gardle znów spoglądając w oczy chłopaka.
            -A co by to zmieniło, gdybym ci powiedział? – posłałem mu spojrzenie, w którym chciałem dać mu do jasno do zrozumienia, że nie miałem ochoty dłużej ciągnąć tej krępującej rozmowy, następnie znajdując ciekawy punkt w oddali zatłoczonego szkolnego korytarza.
            -Niall, jesteśmy przyjaciółmi i pomimo tego, że nic by to nie zmieniło, powinniśmy mówić sobie o takich rzeczach – znów podniósł na mnie głos. Pomimo coraz większej ochoty przywalenia mu w jego twarz powstrzymywałem się. Ciekawiło mnie jedno…
            -Od kogo się dowiedziałeś? – spytałem. Nastolatek również oparł się plecami o szarą ścianę, rezygnując z wytykania moich błędów i przechodząc do normalnego, starego Liama, który zawsze tłumił gniew w sobie załatwiając sprawę bardziej pokojowo. 
                -Rozmawiałem dzisiaj z Harrym. I on myślał, że ja wiem i Zayn powiedział kilku osobom, że spaliście razem.
            -Spaliśmy?! Liam, on mnie zgwałcił! – chłopak momentalnie się wyprostował, stanął przede mną gestykulując rękoma i mrużąc oczami niedowierzając moim słowom.
            -Czekaj, czekaj… Że co?! – wywróciłem oczyma. Przynajmniej dowiedział się prawdy. Czyli albo Zayn podał złe informacje Harremu, albo ten wmówił jakąś głupią historyjkę Liamowi – czyli chcesz powiedzieć, że nie jesteś gejem?
            -NIE! – odpowiedziałem na bezsensowne pytanie, a bardziej krzyknąłem na całe gardło.
            -I jeszcze chcesz mi powiedzieć, że Zayn wykorzystał cię seksualnie ?
            -Tak Liam, to się nazywa gwałt. – ponownie wywróciłem oczyma widząc zmieszanie na twarzy przyjaciela. Stał przede mną niedowierzając słów, które przed chwilą padły z moich ust.
            - Czyli nie jest tak, jak inni mówią o tym … - nie dane mu było skończyć, bo natychmiast oderwałem się od ściany stając twarzą w twarz z dalej zdezorientowanym nastolatkiem.
            -Zaraz.. Że co mówią? Kto tak mówi? – podniosłem głos wchodząc mu w jego monolog, który wierzcie lub nie, mógłby trwać w nieskończoność nie dochodząc do żadnego racjonalnego wytłumaczenia tej całej sprawy.
            -Podobno mu obciągałeś – zarumieniłem się na słowa, które wypowiedział wręcz półszeptem. To była prawda, ale skoro zostałem do tego zmuszony nie powinien to tuszować i opowiadać coś takiego. W ogóle nie powinien mówić komukolwiek o tym, nawet gdyby nie odbiegało w najmniejszym szczególe od prawdy. To żenujące, ta sytuacja jest żenująca. Ciekawe co inni sobie o mnie pomyśleli. Liam dalej kontynuował swoja wypowiedź.
            -Harry mówił, że podobno śliniłeś się na widok Malika już od początku i wręcz rzuciłeś się na niego podczas imprezy.         
            -Że co proszę?! On chyba sobie jakieś żarty stroi. I co, wszyscy inni tez tak myślą, co? – krzyknąłem na nic nie winnego Liama. Jego wzrok utkwił na jednym punkcie znajdujący się za moimi plecami. Odwróciłem się, by sprawdzić, co tak bardzo go zainteresował, że woli skupiać uwagę na tym, niż na rozmowie ze mną. Zauważyłem postać otoczoną wianuszkiem dziewczyn, ubraną w granatową bejsbolówkę i czarne rurki z idealnie ułożonymi włosami. Pomimo, że postać ta stała tyłem do mnie i w odległości kilku metrów, od razu rozpoznałem, że to Zayn. Natychmiast rzuciłem się w jego kierunku. Będąc tuż za nic szarpnąłem za jego rękaw, a gdy ten się odwrócił wymierzyłem cios w jego jakże idealną twarzyczkę. Upadł pod moim uderzeniem trzymając się za wymierzony policzek. Nie sądziłem, że mam w sobie tyle siły, by powalić Zayna Malika na ziemię. Nagle wokół nas utworzył się krąg nastolatków rządnych krwi i śmierci. Przynajmniej ja tak to odebrałem widząc ich twarze. Mówiąc szczerze troszeczkę się ich wystraszyłem. Zaczęli wykrzykiwać nasze imiona motywując nas do walki. Zayn oparł się jedną ręką o ziemię a drugą masował obolały policzek. Ojj chyba zostanie siniaczek, biedaczku. Poczułem szarpniecie za moje ramię i nim się odwróciłem wszystkie głosy nastolatków ucichły szybko odsuwając się od nas. Jak mogłem się tego spodziewać, zauważyła nas dyrektorka i z czego co zdążyłem odczytać zanim przybrała koloru purpurowego ze złości, była zawiedziona moją osobą. Jeszcze nigdy nie biłem się w szkole, unikałem przemocy a tutaj taka sytuacja. Ale chyba każdy zrobiłby tak szarpany gniewem i nienawiścią do drugiej osoby, no nie? Kazała pozbierać się Zaynowi z ziemi i obaj mieliśmy zgłosić się do jej gabinetu. Z usatysfakcjonowaną miną pewnie przeszedłem obok Liama, który skrzyżował ręce i z potępiającym wzrokiem próbował mnie udusić. Zayn szedł za mną cały czas krzywiąc się gdy dotykał swój policzek a każdy przepuszczał nas przez zatłoczony korytarz. Kiedy znalazłem się przed gabinetem dyrektorki mina mi zrzedła zatrzymując się, by poczekać aż to mulat wejdzie pierwszy. Spojrzał na mnie a wolną ręką naparł na klamkę otwierając tym samym drzwi.  Dyrektorka siedziała już w środku i wskazała na wolne krzesła, byśmy również usiedli. Chyba szykowała się długa rozmowa, chociaż nie jestem pewny. Jeszcze nie byłem ‘na dywaniku’ więc skąd mam wiedzieć ile to może potrwać. Zająłem niepewnie miejsce obok nastolatka, spuściłem głowę i zacząłem miąć rozciągnięte już rękawy od swojego swetra.
            -Raczej nie musze was uświadamiać, że przemoc w tej szkole jest karana – zaczęła swoją wypowiedź a ja mimowolnie zadrżałem na stanowczość jej słów. – nie będę przedłużać bo właśnie zaczęła się lekcja – powiedziała to sprawdzając na zegarek spod grubych szkieł. Wyglądała komicznie w okularach z grubą oprawką co nie pasowało do jej ostrego charakteru, była postrachem wszystkich uczniów i raczej bez najmniejszych wyjątków. – więc od razu zacznę od kary. Przez cały tydzień będziecie zostawać po lekcjach.
            -Że co?! – wrzasnął Zayn. – pani chyba sobie kpi ze mnie – dodał rozbawiony. Czasami jego odwaga była niczym w porównaniu do głupoty, którą posiadał.
            -Po pierwsze nie takim tonem, a po drugie właśnie dzięki tobie będziecie sprzątać całą szkołę na błysk. – Zayn debilu, jeszcze raz się odezwiesz a uwierz mi, że znów coś tobie zrobię. Dyrektorkę najwyraźniej ucieszyła frustracja chłopaka i chciała jeszcze bardziej go podpuścić, by dostać kolejne bezsensowne zajęcia.
            -Ja nie jestem niczemu winny! To ten idiota mnie uderzył – wskazał na mnie zdenerwowany nastolatek. Czy on nie potrafi opanować swoich nerwów?
            -Koniec tej rozmowy, chyba że któryś z was chce coś jeszcze powiedzieć? – spojrzała na nas i nie dając wyjść nawet najmniejszemu słowu z naszego gardła, wstała i kazała wracać na lekcję.
            -Tylko pogratulować – popchnął mnie, kiedy wyszliśmy na pusty korytarz.
            -Mogłeś nie wymyślać na mnie, w przeciwieństwie do ciebie nie jestem pedałem. – krzyknąłem mu prosto w twarz. Zmieszał się na te słowo, lecz po chwili otrząsnął się i poszedł w stronę wyjścia. Oooo.. czyżbym trafił w czuły punkt naszego złego chłopczyka? Jednak pomimo, że tym razem górowałem nad nim, poczułem się winny.
            -Hej, gdzie idziesz? – krzyknąłem za nim. Nawet się nie odwrócił, więc postanowiłem ponownie zwrócić jego uwagę na moją osobę – pytałem gdzie idziesz – ostatnie dwa słowa mocniej zaakcentowałem. Widać usłyszał i odwracając się na pięcie zacisnął dłoń w pięści mówiąc do mnie przez zęby.
            -Nie-twoja-pieprzona-sprawa! - zwrócił się w stronę wyjścia i już go nie było.

wtorek, 17 lipca 2012

Rozdział 2

Witam.
 Wczoraj nie miałam dostępu do dłuższego korzystania komputera, przez co nie mogłam poprawić błędów w 1 rozdziale. Co prawda nie jest on idealnie poprawiony, ale jak na moje możliwości raczej można powiedzieć, że się.. udał? Zanim to zrobiłam szarpały mna nerwy, wiec musiałam odreagować kończąc rysunek. Nie potrzebnie w takim stanie go robiłam, bo niestety go zniszczyłam...
Nie zanudzając oto rysunek ..


Minuty zdawały się dłużyć w nieskończoność. Zaczął poruszać się coraz szybciej nie wiedząc jaką szkodę mi robi. Nie będę w stanie spojrzeć w lustro, by przypatrzeć się sobie bez najmniejszego obrzydzenia swoją osobą. Jednak On traktował to jako zabawę. Stłumione jęki wydobywające się z Jego gardło nasilały się zza mych pleców. Jakie to było odrażające. W końcu usłyszałem jak doszedł. Mogłem odetchnąć z ulgą, gdy w końcu mnie wypuścił. Odsunął się zbierając porozrzucane po całym pokoju ubrania i zaczął je na siebie wkładać. Natychmiast zrobiłem to samo.
            - Rasowa dziwka z Ciebie Horan – zaśmiał się podczas, gdy ja zakładałem ciemne rurki. Nie patrzyłem w jego stronę, ale czułem, że przeszywa mnie wzrokiem. Krępowało mnie to, każdy ruch wydawał się być trudniejszy. Nie odpowiedziałem na ten jakże miły komplement. Rozejrzałem się po całym pokoju nie mogąc znaleźć białej podkoszulki, którą brutalnie pozbył się mulat w przeciągu kilku sekund. Zayn zaśmiał się widząc zdezorientowanie na mojej twarzy i wskazał na swe ręce, w których trzymał moją własność. Wzrok utkwił mi w ziemi, wyciągnąłem rękę, by mi ją oddał. Zrobił to rzucając podkoszulką w moje ręce a następnie podchodząc do szafy. Wspiął się na mebel obok, by zdjąć klucz, którego przede mną schował.
            - Nie potrzebnie nawet tam go dawałem. I tak byś nic nie zrobił – szydził ze mnie a ja czułem się poniżony. Czułem? Ja byłem poniżany ! Usłyszałem brzdęk uderzających kluczy o zamek i po chwili drzwi stały otworem. Natychmiast wyszedłem z pokoju do którego nigdy nie będę pałał miłością, zresztą równie dobrze mogę tak powiedzieć o lokatorze. Otworzyłem frontowe drzwi. Rozejrzawszy się po okolicy wyszedłem na ulicę i idąc środkiem chodnika spojrzałem na zegarek. 0:16 – czyżby niekończące się tortury trwały krócej niż myślałem? Nie mogłem w takim roztrzęsionym stanie wrócić do domu. Postanowiłem udać się do pobliskiego parku. Usiadłem na ławce opierając się łokciami o nogi i chowając twarz w dłoniach. Rozmyślałem nad swoim życiem i czy ktokolwiek zauważyłby, że mnie nie ma… Nie zrozumcie mnie źle, ale w takich chwilach jak te najchętniej pożegnałbym się ze światem. Jednak nawet i na niefortunny wypadek, w którym przez przypadek znalazłbym się na dachu wysokiego budynku - nie miałbym odwagi zrobić cokolwiek, by zakończyć swoje żywota. Tylko, że udowodnienie sobie samemu, że potrafiłbym posunąć się do takiego czynu, nic by tutaj nie dało. Ucieczka, czy śmierć to najprostsze rozwiązanie. Wmawiajcie sobie jak chcecie, ja tak uważam i to jest moja teoria, którą będę się twardo trzymać, będąc żywym na tej ziemi. Nie wiem ile spędziłem godzin w tym parku, lecz zdążyłem strasznie zmarznąć. Postanowiłem wrócić do domu czując, jak promienie słońca otulały moje różowe od zimna policzki. Zgadza się, nastał poranek. Kolejny bezsensowny dzień w którym jestem tylko szarym i nic nie znaczącym człowiekiem…
            Minął już chyba tydzień od czasu jakże ‘niezapomnianej’ nocy. Nie chodziłem do szkoły udając złe samopoczucie przed rodzicami i lekarzem, jednak sielanka nie mogła trwać wiecznie. Wręcz zmusili mnie bym wrócił do szkoły. Stałem właśnie przed masywnymi drzwiami do budynku zza których dobiegały donośne śmiechy i gwary. Popchnąłem mocno drzwi i znalazłem się na zatłoczonym korytarzu. Rozejrzałem się na wszystkie strony, czując się niepewnie jak jeszcze nigdy. Pragnąłem nigdzie nie spotkać tego psychopatę. Na szczęście nie było go w pobliżu, jest zbyt wcześnie jak dla Niego - stwierdziłem. Przedostałem się do mojej szafki i po chwili zorientowałem się, że widnieje na niej wielki napis ‘Pedał’. Wystraszyłem się, pewnie już wiedzą. Jezu! Co ja teraz zrobię ?! Chciałem zapaść się pod ziemię, gdy inni patrzyli na mnie, podczas gdy ja stałem w osłupieniu  przyglądając się temu dziełu. Kto to zrobił? Błagałem by był to Zayn, by nikt inny o tym nie wiedział. Przełknąłem głośno ślinę i wolnym krokiem podszedłem do swojej szafki. Przekręciłem kilka razy by wpisać dobrze mi znaną kombinacje liczb. Szybko wyjąłem z niej potrzebne rzeczy i natychmiast udałem się na pierwszą lekcję, zaraz po usłyszanym dzwonku. Lekcja biologii , ach jakież to będzie interesujące. Usiadłem w swojej ławce i czekałem na przybycie nauczyciela oraz resztę uczni, którzy mozolnie dochodzili do swojego miejsca. Tuż obok mnie dosiadł się, jakby to określić, mój dotychczasowy sąsiad z ławki. Liam Payne – straszny lizus nauczycieli, ale całkiem spoko gość. Przez te kilka miesięcy, kiedy razem siedzieliśmy zdążyłem poznać Go z tej lepszej strony. Mówię lepszej, ponieważ zawsze uważałem Go za typowego kujona.
            - O co chodzi z tą szafką? – spytał zasiadając na swoim miejscu.
            - Ciebie też miło widzieć – zaśmiałem się, by dłużej zastanowić się nad odpowiedzią - Z jaką szafką? – Tak, Horan jesteś mistrzem. Twoja głupota zawsze była niezawodna. Wyjrzałem przez okno ignorując spojrzenie jaki zagościł na twarzy ciemnego blondyna, przez które miałem ochotę się zapaść pod ziemię. 
            - Z jaką szafką. Z Twoją kretynie – zawsze kochałem Go za to, że nie przejmował się czy inni słuchali czy nie. Chyba zauważył, że powiedział zbyt głośno i wysłał mi przepraszające spojrzenie. – powiesz o co chodzi? Do tego nie było Cię kilka dni w szkole. Nie odpisywałeś na żadne sms-y – powiedział cichym tonem. Jesteś Horan, myśl ! Wysil ten twój móżdżek chociaż raz i wymyśl sensowną odpowiedź.
            -Tak jakoś wyszło – zadziwiam sam siebie, że takie genialne tłumaczenie zdołałem wydusić z siebie. Nagle szanowny pan Nezbit uderzył całą siłą dziennikiem o biurko, próbując uciszyć tłum nie przejmujących się obecnością nauczyciela nastolatków. Wszyscy momentalnie wyprostowali się i zaprzestali bezsensowne rozmowy. Liam spojrzał na mnie, wiedziałem że nie odpuści tak łatwo. Czekała nas rozmowa . Muszę wymyślić jakąś sensowną wymówkę. Patrzyłem jak pan Nezbit z niechęcią tłumaczy swoje zajęcia. Nawet nie wiem co mówił, ponieważ myślami odbiegałem całkowicie od lekcji, do nieszczęśliwego spotkania Zayna. Po co w ogóle poszedłem na tą głupią imprezę? Może gdyby Eleanor była ze mną jeszcze przez ten jeden dzień potoczyłoby się to zupełnie inaczej. A właśnie, Eleanor. Musze się dowiedzieć kto jest Jej nową ‘miłością’. Zabawny jestem, będę śledził swoją byłą dziewczynę. Zamieniam się w jakiegoś yy.. a nieważne. Sam nie wiem jak to określić. To nie tak, że jestem o Nią zazdrosny czy coś, ale to tylko z ciekawości Ten tydzień dał mi do zrozumienia, że potrafię żyć bez Niej u boku, że potrafię o Niej zapomnieć,. Może to zasługa Zayna, którym cały czas zaprzątywałem sobie głowę. Ha! Znalazłem jedyny plus tego. Chociaż nie, wolałbym się przejmował dziewczyną niż żebym zamartwiał się tym, co będzie jeżeli Go ponownie zobaczę.  Z moich rozmyślań wyrwał mnie dzwonek. Całkiem szybko minęła ta godzina, pewnie dlatego, że nie próbowałem nawet słuchać paplaniny naszego szanownego nauczyciela. Przechodziłem w stronę następnej sali, w której miały odbywać się kolejne bezsensowne zajęcia. Unikałem Liama, więc najszybciej jak tylko mogłem dostałem się pod klasę, by następnie wtopić się w tłum. Odwróciłem się by upewnić się, że Go zgubiłem. Naprawdę nie miałem teraz ochoty rozmawiać z Nim i jeszcze na ten temat. Nie chciałem, by ktokolwiek o tym wiedział, chociaż Zayn powiedział to wszystkim napotkanym osobom. Nagle na kogoś wpadłem. Pierwsze co poczułem to te mocne perfumy… nie, nie , nie NIE ! Podniosłem głowę i zamarłem. Moje modlitwy na nic się tutaj nie zdały, które odmówiłem czując ten lekko do zawirowania głowy zapach perfum. Stałem tak niczym posag z nieokreśloną miną twarzy i wpatrywałem się w Jego… uśmiech?
            - Na co się tak patrzysz? – zaśmiał się mierzwiąc moje włosy. Natychmiast odskoczyłem odwracając wzrok od tych ciemnych tęczówek, które wydawały się pełne radości. Odwróciłem się na pięcie i wręcz uciekłem. Jak najdalej od Niego. Usiadłem na ławce i z pustką w głowie. O-co-Mu-do-cholery-chodzi?! Nie rozumiem już niczego. Przecież nie powinien się uśmiechać na mój widok, tak na MÓJ widok. Moja kraina beztroskich jednorożców i latających wróżek zaburzył dźwięk dzwonka. Trzeba było wracać do pytającego spojrzenia Liama, bezsensownych wykładów o … zabijcie mnie. Teraz mamy łączone lekcje z ZAYNEM. Świat zawalił mi się momentalnie. Chociaż nie, już był zrujnowany, ale tym razem jeszcze bardziej i … nie. Ja nie chcę tam iść. Może gdybym udawał jakiś atak serca czy coś nie musiałbym siedzieć w jednej sali z NIM. Taaaa, i tak za każdym razem, gdy będziemy mieli ze sobą lekcje. Ze spuszczoną głową i plecakiem zawieszonym na ramieniu wszedłem razem z klasą do pomieszczenia. Od niechcenia usiadłem w ostatnim miejscu, gdzie przeważnie siadałem. Wyjąłem książki i spojrzałem na ławkę Zayna. Siedział z Harrym, takie papużki nierozłączki. Zawsze ze sobą trzymają i wszędzie ze sobą chodzą. Pewnie nie było Harrego na imprezie i Zayn nie miał z kim gadać. Boże, o czym ja myślę. Bardzo interesują mnie sprawy mulata, że aż będę Go śledził i wpisywał do pamiętnika co robi, co je, z kim chodzi za szkołą zapalić, z kim aktualnie jest w związku, jaką dziewczynę właśnie przeleciał, chociaż teraz jakby tak patrzeć to chyba nie interesuje się dziewczynami. Chyba, że właśnie mnie olśni i powie, że pomylił mnie z jakąś tlenioną blondynką. Przyglądałem się chłopakowi chyba z dobre kilka minut patrząc jak wymienia swoje spostrzeżenia z Harrym i na pewno nie na temat lekcji, na to jak właśnie te dwie nienormalne osoby dźgają się w brzuch długopisem olewając prośby nauczyciela, o to by przestali, na to jak się uśmiecha i ma takie idealnie białe zęby, na to jak Jego oczy błyszczą i na…. JEZUS HORAN! Skarciłem się w myślach.. O czym ja myślę?! Ten debil mnie zgwałcił a ja patrzę na Niego jak na obrazek. Uspokój się, dobrze Ci to zrobi. Potrzebujesz więcej tlenu, bo żle funkcjonujesz z nie dotlenionym mózgiem. Chyba Zayn zauważył to, że się Jemu przyglądam, bo odwrócił wzrok w moją stronę i uśmiechnął się. Speszyłem się i momentalnie wróciłem do omawiania jakże sensownych wykładów na temat właściwości metali. Mam nadzieję, że ta lekcja chemii minie równie szybko jak poprzednia. Mój wzrok jednak nie potrafił znaleźć nic bardziej interesującego, niż ławka przede mną po prawej stronie. Tak, ławka tego psychopaty, który teraz stwarzał pozory niczego nie winnego chłopczyka z wielkim uśmiecham na twarzy i iskierkami w czekoladowych tęczówkach. Wręcz promieniował radością. Chciałbym mieć taką krótką pamięć, by wyrzucić te rzeczy które miały miejsce niedawno, bo zdawało się, że całkowicie o nich zapomniał. Znów odwrócił się w moja stronę a ja poczułem zalewającą mnie falę gorąca. Momentalnie zrobiłem się czerwony, bo właśnie nakrył mnie, już drugi raz w tym dniu, na wpatrywaniu się w Niego.
Ciekawe co sobie myśli. Znów się uśmiechnął w moją stronę, lecz ja udawałem, że tego nie widzę. Tak Horan, nie widzisz… Dalej dręczyły mnie myśli związane z moją szafką, no bo kto inny mógł mi ją tak oszpecić? Chyba, że jednak ktoś inny też wie… Nagle na mojej ławce, którą dzieliłem z Liamem, znalazła się karteczka. Rozejrzałem się po klasie i spojrzałem na wyrwaną z zeszytu, poszarpana po rogach zgiętą kartkę. Otworzyłem ją z niemałym zainteresowaniem i przeczytałem pierwsze zdanie. ‘ Chyba ktoś tutaj nie może o mnie zapomnieć .  Zayn  Xx’


niedziela, 15 lipca 2012

Rozdział 1

Czeeeść Misiaki <3
Miałam dodać ten rozdział dopiero jutro, ale postanowiłam, że zrobie to wcześniej ^^
Chyba nie jesteście złe?
Od razu mówię, teraz będzie tutaj ymm.. lekko ostra scenka (innymi słowy +18)
   i mam nadzieję, że po tym jak to przeczytacie nie będziecie miały o mnie złego zdania. po prostu jestem niewyżyta a niektóre scenki pisałam tutaj z przymusu.
Prosiłabym o komentarze - najlepiej szczere ;)


Niedługo zastanawiałem się nad odpowiedzią i energicznie kiwnąłem głową, na znak, iż się zgadzam. Zayn zaśmiał się odchylając głowę do tyłu, wstał poprawiając swoją ciemną koszulę w kratkę i podał mi swą dłoń, by pomóc mi wstać.
       

 Pociągnął mnie w swoją stronę i zaprowadził do luksusowego samochodu, z którego podjechaliśmy pod Jego dom. Droga minęła całkiem szybko, oczywiście nie zwracając na nieprzepisową prędkość, do jakiej zbyt często dopuszczał się nastolatek. Kiedy znaleźliśmy się na miejscu, widać było na pierwszy rzut oka, że rodziców to On ma nadzianych. Wygrzebał klucze z tylniej kieszeni i włożył do zamka, by następnie przekręcić nimi i uchylić drzwi. Wszedł pierwszy chowając klucze do kieszeni, a ja tuż za Nim zatrzaskując drzwiami i zdejmując buty. Skierowaliśmy się do Jego pokoju. Sądząc po nienagannej czystości panującej w pomieszczeniu i porównując ją z buntowniczą naturą chłopaka, stwierdziłem, iż muszą wynajmować sprzątaczkę. Zresztą na tak duży dom nie było to nawet zaskoczeniem. Wpuścił mnie pierwszego zaś sam zamknął drzwi do pokoju chowając klucz do kremowych rurek. Nie powiem, zdziwiło mnie to. Zdezorientowany usiadłem na brzegu idealnie pościelonego łóżka i zilustrowałem wzrokiem cały pokój. Był on w ciemnych kolorach zaś meble w jaśniejszych barwach. Zobaczyłem jak siada tuż obok mnie. Był zbyt blisko, stanowczo zbyt blisko... Czułem woń alkoholu z Jego oddechu, który drażnił delikatną skórę na mojej szyi. Po chwili dłoń, która bezwładnie opadała u Jego boku znalazła się na moim udzie. Byłem zbyt oszołomiony by mogło do mnie dotrzeć to, co w tej chwili się dzieje. Siedziałem jak wryty patrząc na zasłonięte roletą okno przede mną. Poczułem jak swą dłoń kieruje coraz bliżej mojego krocza a swoimi wargami pieści moją szyję. Wstałem jak oparzony nie rozumiejąc, co mulat miał na myśli ‘No wiesz, pogadać,. Teraz wiem, że na pewno nie chodziło tutaj o rozmowę. Zwróciłem się do niego z niedowierzającą miną. Ten jedynie zaśmiał się gardłowo i wstał by po chwili znów zmniejszyć dzieląca nas odległość. Odepchnąłem Go, gdy chciał mnie dotknąć na co zareagował z rozbawieniem. Przyparł mnie całym swoim ciałem o ścianę chwytając za nadgarstki. Próbowałem się wyrywać, lecz to tylko pogaszono moja sytuację, bo Zayn bardziej zaciskał swój uścisk na nadgarstkach.
            - Przestań, bo możesz sobie wyrządzić krzywdę. A tego nie chcemy, prawda? – spytał muskając mój policzek palącym oddechem. Po tych słowach natychmiast znieruchomiałem i poddałem się Jemu. – o to mi chodziło – szepnął przygryzając płatek mojego ucha. Po całym ciele poczułem przechodzące dreszcze, gdy na mojej szyi pojawiały się różnej wielkości malinki. Nie żałował ich słysząc, jak reaguję za każdym razem, gdy kończył mnie ‘naznaczać’, bowiem z mojego gardła wydostawały się ciche jęki niezadowolenia na ból, który przeszywał całą szyję. Poczułem jak kolanem drażni materiał na moim kroczu na co odchyliłem głowę do tyłu mocno zaciskając powieki. Błagałem, by ta męczarnia jak najszybciej się skończyła. Chciałem mieć to już za sobą. Dobrze wiedziałem, że ta noc będzie nawiedzać mnie na każdym kroku nie dając zapomnieć, chyba, że stracę pamięć w wyniku jakiegoś wypadku. Niall, idioto liczysz na cud. Jego dłonie poluźniły uścisk na nadgarstkach i po chwili je opuścił. Odsunął zamek błyskawiczny w mojej bluzie by po chwili zrzucić ją ze mnie. Kiedy wsunął dłonie pod moją podkoszulką błądząc nimi po plecach, drgałem na każde nowe miejsce dotknięte zimnymi palcami mulata. Chciał zdjąć ze mnie podkoszulkę, lecz chwyciłem za Jego ręce nakazując by przestał.
            - Zayn uspokój się. WYPUŚĆ MNIE STĄD! – zacząłem krzyczeć i wyrywać się. Zbierając moją godność, której nie posiadałem zbyt wiele, odepchnąłem Go całą swoją siłą. Nadział się na kant biurka i na nieszczęście jeszcze bardziej się zdenerwował. Przyciągnął mnie targając za podkoszulek tak, że teraz stałem twarzą w twarz z rozwścieczonym nastolatkiem.
            - Miałeś być grzeczny – warknął z powrotem rzucając na zimną ścianę. Zrobił to z taką siłą, że nie potrafiłem nabrać powietrza do płuc. Poczułem coś ciepłego na ustach. Pocałował mnie. Nie odpowiadałem na ten rodzaj ‘pieszczot’ przez co zostałem ukarany. Zayn kopnął mnie w intymne miejsce na co skuliłem się z bólu. On jednak oparł mnie z powrotem o ścianę zawzięcie całując a ja powoli zsuwałem się po niej, aż znalazłem na podłodze. Usiadłem na niej zaś Zayn klęczał nade mną okrakiem, by po chwili zmienić pozycję siadając na moich udach. Tym razem odpowiadałem nieśmiało na pocałunki, które co chwila były bardziej brutalne. Językiem przejechał po mojej dolnej wardze, a ja wiedząc co ma zamiar zrobić rozszerzyłem bardziej usta, by mógł pogłębić pocałunek. Nie podobało mi się to, jednak musiałem. Za bardzo się bałem. Jego palce zachodziły z torsu coraz niżej, aż napotkały pasek od spodni. Próbował go rozpiąć nie przerywając pocałunków, co zajęło Mu dobre kilka minut. Wreszcie udało się go rozpiąć, co dla mnie nie było niczym z czego się mogłem cieszyć, aczkolwiek chciałem jak najszybciej to mieć za sobą. Rozpiął mój rozporek i odsunął się, by zdjąć ze mnie czarne rurki. Nie pomagałem Mu w tym, patrzyłem na Niego jak się z tym męczy. W końcu jednym mocnym szarpnięciem zdjął je ze mnie i ponownie usiadł na moich udach zdejmując z siebie koszulę i rzucając za siebie. Podciągnął mój podkoszulek i przeciągnął przez głowę a następnie spotkało go to samo, co koszula mulata. Rzucił go w bliżej nieokreślonym kierunku i dalej męczył moje obolałe usta. Wpił się w nie i przysunął się jeszcze bliżej, tak, że czułem bijące ciepło z Jego ciała. Wstał z moich ud pomagając sprowadzić mnie do pionu szarpiąc za rękę. Szybko zdjął z siebie dolną garderobę będąc teraz całkowicie nago, zaś ja zostałem w samych bokserkach. Nie powiem, krępująca sytuacja. Horan debilu, On chce cię zgwałcić i do tego będziecie widywać się w szkole, więc jak ma być to niekrępujące? Jeszcze lepiej, że jest zupełnie świadomy swoich czynów i na pewno tego nie zapomni. Stałem w osłupieniu zastanawiając się nad jakże sensowym wytłumaczeniem tej sytuacji, kiedy Zayn podszedł bliżej i chwycił za moje włosy. Musnął przelotnie moje usta i pociągnął za farbowane blond włosy tak, że zmusił mnie do uklęknięcia. Nie, Zayn. Błagam nie. Proszę nie każ mi tego zrobić. Zayn... Chwyciłem za rękę, która znajdowała się na moich włosach i spojrzałem na twarz mulata. Gardził mną, widać było po spojrzeniu jaki zagościł na Jego twarzy. Natychmiast przysunął mnie bliżej swojej męskości. Zamknąłem oczy. To było takie poniżające. Czułem się jak tania szmata z którą można robić, co się żywnie podoba. Nie zaprzestając mocnego uścisku na moich włosach powoli nadawał odpowiedniego tępa. Brzydziłem się sobą, że właśnie obciągam chłopakowi. Nie usprawiedliwiało mnie to, że jesteśmy zamknięci na cztery spusty a do tego wszystkiego zmusza mnie psychopata. Minęło kilka chwil, które jak dla mnie ciągnęły się w nieskończoność. Nie mogłem nic na to poradzić, albo mogłem tylko później by mnie zabił. Tak, zdecydowanie by to zrobił. Zaczął nadawać coraz to szybsze tępo a ja dławiłem się. Hmm.. Jak miło. Ciekawa śmierć by mnie czekała. ‘udławił się podczas obciągania’ … już widzę ten nagrobek. Słyszałem Jego ciężki oddech i jęki zadowolenia. To było ohydne. Tępo z jakim nadawał  był coraz  szybszy, wiedziałem że za chwilę dojdzie. Chciałem odsunąć głowę, lecz Zayn mi na to nie pozwolił. W chwili później doszedł z głośnym jękiem a do moich ust dostała się gęsta, biała ciesz. Natychmiast wyplułem ją na podłogę kaszląc przy tym. Chyba nigdy nie zapomnę tego smaku.
            - Niall – usłyszałem głos i nierównomierny oddech Zayna – to nie koniec na dzisiaj – szepnął do mojego ucha a ja zadrżałem. Myślałem, że ta noc nigdy nie dobiegnie końca. Mulat podszedł do swojej szafki odsuwając szufladę i szukając w niej czegoś. Chyba podejrzewałem czego. Wolałem nie dopuszczać do swojej świadomości myśli o tym, co zamierzał ze mną zrobić. Nagle olśniło mnie. Zayn schował klucze w spodniach, które teraz leżały na ciemnych panelach. Tylko czy widok odzianego tylko w granatowe bokserki nie zdziwi przechodniów? Nie ważne, wolałem dziwne spojrzenia osób na ulicy niż to, co zamierzał zrobić ze mną chłopak. Natychmiast zerwałem się na równe nogi i wyciągnąłem klucz z Jego spodni. Podbiegłam jak najszybciej do drzwi i próbowałem wymierzyć w zamek, jednak moje ręce trzęsły się uniemożliwiając mi tym samym uwolnienie się. Poczułem jak nastolatek odpycha mnie od drzwi i rzuca na ziemię wyrywając tym samym metalowy klucz, który był moja ostatnią deską ratunku. Rzucił go na szafę. Podszedł do mnie zbierając mnie z ziemi. Wszyscy mogli zobaczyć jak bardzo jest zdenerwowany. Jednak tutaj nie ma wszystkich, tylko ja, On i zamknięte drzwi. Brawo Horan, dobrze że Go nie wkurzyłeś, bo nie byłoby dobrze z tobą. Odwrócił mnie przodem do siebie wbijając w delikatna skórę swoje paznokcie i przysuwając ponownie do ściany.
            -Mogło być całkiem przyjemnie. A teraz módl się żebyś chociaż jutro chodził. – zagroził. Spanikowałem. Stałem w bezruchu i czułem jak mimowolnie słone łzy ciekły mi po policzku a szczęka drżała nie mogąc się uspokoić. Spojrzałem w pełne gniewu i pogardy oczy chłopaka. – jesteś zerem Horan – zadrwił ze mnie. Odwróciłem wzrok w inną stronę by tylko nie napotkać Jego spojrzenia, które ukazywało to, że ma rację. Pocałował moje spierzchnięte usta, lecz nie potrafiłem odpowiedzieć na pocałunek. Zayn odsunął się ode mnie uderzając z otwartej dłoni w moją twarz nakazując tym samym, bym się uspokoił. Pokiwałem twierdząco głową, lecz nie potrafiłem tego wykonać. Mulat zaśmiał się widząc moją bezradność  zsuwając moje bokserki na ziemię i odwracając tyłem do Niego. W tamtym momencie nic innego nie pragnąłem, prócz uwolnienia się, jak najdalej od Niego i otaczającego mnie świata. Bałem się tego co nastąpi.
            - Zayn, proszę… Nie rób tego - roztrzęsiony wypowiedziałem łamiącym się głosem. Chłopak jedynie przyległ jeszcze bliżej mnie i ucałował kark opierając swe ręce o moje biodra. – Zayn.. – załkałem błagalnym tonem. Poczułem jak we mnie wchodzi na co jęknąłem z bólu i zacisnąłem dłonie w pięści opierając o ścianę. Mój jęk jeszcze bardziej go usatysfakcjonował i po chwili wszedł cały a ja skwitowałem to ponownym głośnym dźwiękiem, który wydobył się z mojego gardła. Palące łzy spłynęły po policzku a każda zostawiała mokrą strużkę po sobie. Chłopak ucałował lekko i wbił zęby w moje ramię i znów z wielką siłą wszedł we mnie. Tym razem zacisnąłem gardło by nie wydać najmniejszego dźwięku, który tylko pobudza tego psychopatę do dalszego działania. Zrobił może z kolejne trzy pchnięcia a ja nie wytrzymałem. Znów jęknąłem. Zaciskałem swoje powieki, by nie uronić łez, które paliły przesiąknięty policzek. – Zayn. To boli. – wydobyłem z siebie. Mulat przybliżył swoją twarz do ucha i szepnął z rozbawieniem.
            - To się nie spinaj – wrócił do całowania mojej szyi na której pozostały czerwone ślady. Wiedziałem, że będzie ciężko je ukryć.

sobota, 14 lipca 2012

Prolog

Siemka Koty ^^

Zacznę od tego, że chciałam podziękować Kylie ,że namówiła mnie na ten blog. Dokładniej gdyby nie Ona nie napisałabym tego, co zamierzam tutaj opublikować. To jest moje pierwsze, więc mam nadzieje, że sie spodoba *_* Miał być to one-shot, lecz postanowiłam zrobić z tego opowiadanie i w zależności od mojej weny, która zaraz może pójść i sie kochać za krzakiem, możlliwe że będzie tylko na 8/10 rozdziałów . Jak już pewnie widać, jest o Ziall'u.
 zapomniałam dodać najważniejsze...
UWAGA! opowiadanie może , znaczy na pewno będzie zawierać i w szczególności w pierwszych rozdziałach scenki +18 , przemocy i gwałtu... a i czytasz na własną odpowiedzialność .
Także tego : miłego czytania !


*NIALL*
       
            Dostałem zaproszenie na domówkę u kumpla. Kojarzę Go przelotnie ze szkoły. Chodzi do równoległej klasy a nawet nie miałem okazji z Nim porozmawiać a co więcej nawet nie wiem jak się nazywa. Chyba Louis, ale zresztą, kogo to obchodzi skoro chodzi o niezłą imprezę i nawalenie się w cztery dupy za przeproszeniem? Teraz nie interesuje mnie to, czy się znamy czy nie. Chcę odreagować po wczorajszym dniu. Ciężko mi o tym mówić, tym bardziej że chodzi tu o miłość  mojego dotychczasowego nędznego i parszywego życia. Moja dziewczyna z która byłem od sześciu miesięcy, z którą spędzałem najwięcej czasu, dogadzałem na każdym kroku i spełniałem wszystkie Jej zachcianki, zerwała ze mną. Rozumiecie to? To był mój najdłuższy związek i prawdę mówiąc bardzo się w niego zaangażowałem a Ona śmie mi mówić, że to koniec po tym wszystkim co dla Niej robiłem. Jak to Ona powiedziała ? A no tak ‘ Niall, wybacz mi. Nic do Ciebie nie czuję a ostatnie miesiące byłam z Tobą z przymusu. Tak naprawdę kocham kogoś innego a teraz wiem, że nasz związek był złudzeniem i męczarnią.’ Dobrze, że po tych słowach nie zaproponowała mi, abyśmy zostali przyjaciółmi. Teraz czego mi najbardziej potrzeba to szklanka z mocnym alkoholem, by zapomnieć jak najszybciej. Niall, debilu przecież tak łatwo nie wyrzucisz Ją z pamięci, za wiele dla ciebie znaczy…
            Nadeszła w końcu odpowiednia godzina do wyjścia, więc wyszykowany ubrałem swój ulubiony szary sweter i założyłem ciemne conversy a następnie powiadomiłem rodziców o późniejszym zamiaru wrócenia do domu. Zamknąłem drzwi i wyszedłem na zewnątrz. Czując przeszywające zimno po całym ciele zasunąłem pod samą szyje sweter a następnie udałem się do miejsca, gdzie zamierzałem wylać cały żal przy procentach. Przez całą drogę rozmyślałem nad błahymi sprawami, aż znalazłem się pod drzwiami zza których słychać było głośnie piosenki coraz to nowszych wykonawców. Zapukałem trzy razy a bardziej waliłem w drewniane drzwi, dopóki nie zauważyłem jak klamka powoli opuszcza się ukazując wnętrze domu. Otworzył mi któryś z gości i jak zdążyłem się zorientować, był kompletnie pijany. Człowieku, impreza właśnie się zaczęła a Ty ledwo co utrzymujesz się na nogach. Pozostawiłem Jego stan bez komentarza i wszedłem do środka. Pierwsze co zdarzyło rzucić się w oczy to gęsta, szara mgła zachodząca całe pomieszczenie. Kiedy nieprzyjemny dym dostał się do moich płuc drażniąc je, zakaszlałem zatykając usta. Wszedłem bardziej do mieszkania mijając tym samym parę śliniącą się ze sobą nawalonych nastolatków i udałem się w stronę, gdzie postawiony był zapas alkoholu. Postanowiłem, że zacznę od piwa otwierając kapsel i wlewając w siebie gorzką ciecz. Przystanąłem przy ścianie z tego powodu, że wszystkie miejsca były już zajęte przez niewyżyte i rozpieszczone przez bogatych rodziców bachory. Dużo osób kojarzyłem ze szkoły, większość z nich była w tej ‘elicie’ do której co prawda było mi niedaleko przez swoją dziewczynę, jednak już jak wspomniałem to było dla Niej tylko z przymusu. Ona dawała mi wyższy stopień w szkolnej hierarchii, zaś ja z powodu nadzianych rodziców zapewniałem wszystkie dobra materialne jakie tylko chciała. Nagle przez gęstą mgłę, która zdaje się nigdy nie przestanie przybywać dostrzegłem Ją. Jeszcze nie mówiłem jak ma na imię, więc się pochwalę. Nazywała się Eleanor. Jej imię zawsze przypominało mi, abym nie zapomniał wyjąć brudne rzeczy spod łóżka i wsadzić do kosza na pranie. Zabawne, imię porównywałem do płynu do płukania. Wracając do tego, co zauważyłem. Siedziała wtulona w jakiegoś mężczyznę. Trzymali się za ręce i szeptali coś do ucha. Och, jakież to romantyczne… Co za głupia suka, pewnie w Nim była zakochana przez ten cały czas, kiedy ja zapatrzony jak w obrazek kupowałem coraz to droższą biżuterię i obdarowywałem tym Nią. Wredna szmata i tyle. Poczułem ucisk w żołądku. Dalej Ją kocham a to co o Niej pomyślałem chciałbym jak najszybciej wyrzucić z pamięci. Spojrzałem na moje piwo, które było do połowy pełne. Albo do połowy puste, od dzisiaj jestem pesymistą. Nic nie układa się jak powinno.
            Z minuty na minutę gości przybywało a w powietrzu oprócz dymu czuć było coraz to większą woń alkoholu. Było mi coraz bardziej słabo, nie mogłem zaczerpnąć tchu tym bardziej, że za każdym razem, gdy spojrzałem na moją byłą dziewczynę obściskującą się z nowym chłopakiem, moje płuca odmawiały posłuszeństwa nie chcąc wpuścić odrobinę tlenu. Postanowiłem wyjść na taras. Z tego względu, iż pogoda dzisiejszego wieczora nie była najlepsza nie znajdowało się tam za dużo ludzi. Wręcz mogłem ich policzyć na palcach u jednej ręki. No może na dwóch, ale chciałem tym powiedzieć, że w domu jest stanowczo więcej osób. Przysiadłem na schodach, które prowadziły do małej altanki i zaczerpnąłem świeżego powietrza. Siedziałem tak już dłuższą chwilę bawiąc się butelką piwa, przekręcając ją w rękach, nawet nie upijając łyka. Nie miałem na to ochoty, chociaż tej nocy miałem bawić się jak jeszcze nigdy. Miałem zapomnieć o tych wszystkich problemach oraz o Niej. Jednak nie potrafiłem tego zrobić, wiedząc że ma już kogoś innego. Zimny wiatr zdążył owładnąć moim ciałem wywołując tym samym nieprzyjemne dreszcze. Przetarłem gwałtownie rękoma po zamarzających ramionach i otuliłem się nimi. Poczułem jak ktoś siada tuz obok mnie. Spojrzałem w Jego stronę i spostrzegłem burzę czarnych włosów postawionych na żelu, ciemną karnację i czekoladowe oczy. Pod wpływem powiewu moje ciało ponownie zadrżało a ze strony chłopaka poczułem mocne perfumy. Lekko zawirowało mi w głowie.
            - Nie jest Ci zimno? – spytał na co ja tylko pokiwałem twierdząco głową i znów spojrzałem w Jego tęczówki – dlaczego nie jesteś w środku? – po tych słowach spuściłem głowę zastanawiając się nad odpowiedzią. Nie chciałem Mu powiedzieć prawdy, jak by to zabrzmiało? ‘Hey, a wiesz bo moja była dziewczyna, z którą spędziłem pół roku, która była ze mną wyłącznie z powodu pieniędzy zerwała ze mną pod pretekstem, że już mnie nie kocha i teraz liże się z jakimś chłopakiem dając mi jasno do zrozumienia, że jestem zerem.’
            - Głowa mnie boli od tych głośników – szybko skłamałem. Chociaż nie, muzyka która puszczali w środku była stanowczo zbyt głośna. Przynajmniej jak dla mnie, powinienem przyjść całkiem nawalony na ta imprezę byłoby mi łatwiej. Możliwe, że nawet odreagowałbym poznając jakąś dziewczynę i poznając tym razem szczera i bezgraniczna miłość, która darzylibyśmy ją sobie mimo młodego wieku. Horan, jesteś idiotą jeśli serio w to wierzysz. Patrzyłem na mulata z niemałym zaciekawieniem. Popijał On swoje piwo lekko krzywiąc się na gorzki smak. Postanowiłem, że również zapytam o to samo. – A Ty? Dlaczego nie wyrywasz jak leci napalonych dziewczyn, które oddałyby Ci się po tym jakbyś tylko na Nie spojrzał? – po tych słowach parsknął i pokiwał głową z dezaprobatą.
            -One są takie banalne. Mogłyby chociaż udawać, że nie są zainteresowane. To żadna zabawa gdy wiesz, że gdy z Nią rozmawiasz, ta gwałci Cię w myślach. – zaśmiał się. Nastała głucha cisza, jedynie w oddali słychać było niosące się po całej okolicy stłumione dźwięki piosenek dobiegające z domu.
            - Niall. Niall Horan – poprawiłem się wyciągając rękę w stronę mulata.
            - Zayn Malik – odparł ukazując szereg białych zębów. Przeniósł z prawej do lewej ręki butelkę z piwem i podał mi swą dłoń, bym mógł ją uścisnąć. Zayn, Zayn Zayn… No tak! Wiedziałem, że skądś Go kojarzę! Przecież mamy razem kilka zajęć. Co prawda tylko cztery w tygodniu i do tego rzadko co na nie się zjawia nasz szanowny pan Spóźnialski. Typowy Bad-boy. Zawsze za szkołą podczas przerw chodzi zapalić, często jest na dywaniku u dyrektora a nauczyciele są na Niego cięci. Spojrzałem jeszcze raz na Niego by móc się przyjrzeć. Nagle z zamyślenia wyrwał mnie Jego niski głos – Mam dla Ciebie propozycję. Pewnie nie masz ochoty dłużej siedzieć na tym pieprzonym wietrze a raczej do domu nie wybierasz się jeszcze. I mówiłeś, że jeszcze głowa od muzyki Cię boli. Może, może chciałbyś pojechać do mojego domu. No wiesz, pogadać – uśmiechnął się w moja stronę jakby czytając mi w myślach. Nie chciałem wracać do domu, bo widok syna, który zapewniał, że pojawi się nad ranem a wraca przed dziesiątą, może lekko wywrócić Ich piękny i beztroski świat, w którym ja się dla Nich nie liczę. Nigdy tak naprawdę nie zastanawiali się czy, czy przypadkiem nie potrzebuje rozmowy lub zwyczajnego zainteresowania z Ich strony, bo aby sprawić bym ja był ważniejszy od ich zasranej firmy nie wymagam. Niedługo zastanawiałem się nad odpowiedzią i energicznie kiwnąłem głową, na znak, iż się zgadzam. Zayn zaśmiał się odchylając głowę do tyłu, wstał poprawiając swoją ciemną koszulę w kratkę i podał mi swą dłoń, by pomóc mi wstać.